Sukcesy wychowawcze
Lenka przyznała się dzisiaj, że zjadła cukierki, co do których umawiałyśmy się, że ich nie zje. Wyznanie okrasiła stwierdzeniem, które spowodowało, że jako matka spuchłam z dumy i radości: "Musiałam ci się przyznać, no bo ja nie mogłabym cię oszukać". Poczuła wewnętrzny przymus powiedzenia mi że wyłamała się z ustaleń. I to nie był pierwszy raz. :-)
To efekt wmontowywania jej od małego przeświadczenia że może mi wszystko powiedzieć - nie zdenerwuję się, nie będę krzyczała, nie ukarzę. Choćby nie wiem co. No bo co może strasznego zrobić takie dziecko? Nic, czego nie da się potem naprawić.
Możliwość dzielenia się z kimś tajemnicami, lękami, przemyśleniami uważam za jedną z podstaw zdrowia psychicznego. Kto ma być taką osobą jak nie matka?... (lub ojciec - specjaliści twierdzą, że sprawę załatwia dobry kontakt choćby z jednym z rodziców) Jak widzę te babsztyle wrzeszczące na swoje słodkie maluchy: co ty robisz?! jak ty wyglądasz! wstyd mi przynosisz! ludzie się patrzą! nóż mi się w kieszeni otwiera i mam ochotę założyć coś na kształt dzieciowej milicji: źle traktujesz dziecko? - mandacik, a w ostrzejszych przypadkach - odsiadka. Dzieci traktowane bez szacunku, ośmieszane, rosną w przeświadczeniu, że są mało warte i że ludziom nie warto ufać. No bo jak matce nie można to komu?... Trzymają w sobie swoje małe dziecięce tajemnice i dramaty. A te rosną razem z nimi. Rok w plecy w szkole? - samobój, niechciana ciąża? - noworodek na śmietniku (swoją drogą zawsze się zastanawiałam jak można nie zauważyć że córka jest w zaawansowanej ciąży???), problemy finansowe? - napad na bank.
Ja jako matka na etapie 0-7 swój egzamin zdałam. Co tam, że dzieci mają bałagan w pokoju (z zasady nie sprzątam po nich bo sprzątać nienawidzę ale niestety nie umiem też wyegzekwować żeby same sprzątały...), chodzą dziwacznie ubrane (same decydują co założą i same to zakładają - efekt estetyczny odbiega od wyglądu lanserskich dzieci z naszego modnego, lanserskiego jordanka ale... wali mnie to generalnie) i czasami się leją czym popadnie po czym popadnie (interweniuję ale... ja też się z bratem lałam... i bardzo się kochamy :-). Grunt że są empatyczne, wrażliwe, samodzielne i asertywne. Nie chorują więc cosik muszą być szczęśliwe ;-)
Dalej też postaram się stanąć na wysokości zadania, nie zamierzam tracić czujności. Bo czasami rodzicom idzie dobrze na początku a potem trochę się rodzicielstwo sypie... Ale i tak mam wrażenie że jeżeli start jest dobry (najważniejsze 3 pierwsze lata) to nawet przy późniejszej obniżce rodzicielskiej formy, powstają zasoby do których można sięgnąć... Tyle że to kosztuje. Aktualnie 200 zł za godzinę spędzoną u dobrego psychologa.
To efekt wmontowywania jej od małego przeświadczenia że może mi wszystko powiedzieć - nie zdenerwuję się, nie będę krzyczała, nie ukarzę. Choćby nie wiem co. No bo co może strasznego zrobić takie dziecko? Nic, czego nie da się potem naprawić.
Możliwość dzielenia się z kimś tajemnicami, lękami, przemyśleniami uważam za jedną z podstaw zdrowia psychicznego. Kto ma być taką osobą jak nie matka?... (lub ojciec - specjaliści twierdzą, że sprawę załatwia dobry kontakt choćby z jednym z rodziców) Jak widzę te babsztyle wrzeszczące na swoje słodkie maluchy: co ty robisz?! jak ty wyglądasz! wstyd mi przynosisz! ludzie się patrzą! nóż mi się w kieszeni otwiera i mam ochotę założyć coś na kształt dzieciowej milicji: źle traktujesz dziecko? - mandacik, a w ostrzejszych przypadkach - odsiadka. Dzieci traktowane bez szacunku, ośmieszane, rosną w przeświadczeniu, że są mało warte i że ludziom nie warto ufać. No bo jak matce nie można to komu?... Trzymają w sobie swoje małe dziecięce tajemnice i dramaty. A te rosną razem z nimi. Rok w plecy w szkole? - samobój, niechciana ciąża? - noworodek na śmietniku (swoją drogą zawsze się zastanawiałam jak można nie zauważyć że córka jest w zaawansowanej ciąży???), problemy finansowe? - napad na bank.
Ja jako matka na etapie 0-7 swój egzamin zdałam. Co tam, że dzieci mają bałagan w pokoju (z zasady nie sprzątam po nich bo sprzątać nienawidzę ale niestety nie umiem też wyegzekwować żeby same sprzątały...), chodzą dziwacznie ubrane (same decydują co założą i same to zakładają - efekt estetyczny odbiega od wyglądu lanserskich dzieci z naszego modnego, lanserskiego jordanka ale... wali mnie to generalnie) i czasami się leją czym popadnie po czym popadnie (interweniuję ale... ja też się z bratem lałam... i bardzo się kochamy :-). Grunt że są empatyczne, wrażliwe, samodzielne i asertywne. Nie chorują więc cosik muszą być szczęśliwe ;-)
Dalej też postaram się stanąć na wysokości zadania, nie zamierzam tracić czujności. Bo czasami rodzicom idzie dobrze na początku a potem trochę się rodzicielstwo sypie... Ale i tak mam wrażenie że jeżeli start jest dobry (najważniejsze 3 pierwsze lata) to nawet przy późniejszej obniżce rodzicielskiej formy, powstają zasoby do których można sięgnąć... Tyle że to kosztuje. Aktualnie 200 zł za godzinę spędzoną u dobrego psychologa.
Komentarze
Podobno dziewczynki teraz szybciej uciekają z gniazda :)
Usamodzielnianie dzieci jest oczywiście w porządku.
Olu, nie wiem czy to dobre miejsce na takie pytanie. Jak pewnie wiesz sam prowadzę blog taty.
Czy sądzisz, że prowadzenie bloga w jakimś stopniu wpłynęło na Twoje życie?
Pytam, bo jestem zwyczajnie ciekaw :)
jak pisanie bloga wpłynęło na moje życie...
nabrałam niesamowitej wprawy w ubieraniu myśli w słowa co mi bardzo pomaga w sprawnym tworzeniu różnych tekstów reklamowych, artykułów. siadam i ciach - samo się pisze co zwiększa szansę na publikację. a to duża przyjemność jak mi coś publikują :-)))))
uodporniłam się na krytykę
niektórymi postami podpadłam Małżonowi, który uznał że nijak nam razem po drodze ;-)
czytając stare posty stwierdzam, że jeszcze bardziej się lubię :-))))
do tego jak mnie coś wkurzy to sobie spuszczam z wentyla za pomocą złośliwego posta. i od razu lepiej się robi. :-)))) to lepsze niż psychoterapia. i jest za darmo ;-)
i pieniądze w przyjemny sposób też zarobiłam...
no same plusy :-))))