O starości inaczej

Na którejś ze stacji metra wsiadła dzisiaj para staruszków. Pomarszczona babuleńka, na oko około dziewięćdziesiątki i leciwy pan - oboje z torbami na kółkach. Ona usiadła na przeciwko mnie, on - tuż przy mnie. Obserwowałam zasapaną starowinę i miałam wrażenie, że dla niej taka wyprawa po zakupy zatłoczonym, pędzącym metrem to jak dla mnie wspinaczka na Mount Everest. Pomarszczona do granic możliwości twarz, ledwo widzące oczy nawet nie starające się zerkać zza grubych szkieł, powykrzywiane gośćcem palce rąk. Robiła wrażenie jakby znalazła się tu przez przypadek. Bezbronna i jakby nieobecna - skupiona na swoim powoli wygasającym jestestwie.

Przypomniał mi się obszerny artykuł zamieszczony kiedyś w Wyborczej. Artykuł bardzo ciekawie opowiadał o starości. O tym, że świadomość w człowieku zostaje niezmienna tylko ciało powoli odmawia posłuszeństwa. I pamięć płata figle. Nie pamięta się co się jadło na śniadanie poprzedniego dnia, za to bardzo dokładnie pamięta się fakty ze swojego dzieciństwa. Zaś cytowany w artykule Czesław Miłosz szczerze przyznał, że nawet jako leciwy staruszek ogląda się za młodymi dziewczynami. :-) Wiek wiekiem ale umiłowanie kobiecego ciała miał najwyraźniej do końca. Pewnie nie on jeden...

Tę prawdę o starości uświadomiłam sobie kilkanaście lat temu. Kiedyś w autobusie moją uwagę przykuła starsza pani (na oko po siedemdziesiątce). Także była mocno pomarszczona, ale miała coś uderzającego w twarzy - błękitne oczy o białych białkach. Oczy dwudziestolatki. Patrząc się jej w te dziewczęce oczy poczułam jakby siedziała przede mną młoda dziewczyna zamknięta w więzieniu swojego zniedołężniałego ciała... Potem zapytałam babcię jak to jest. Potwierdziła - w środku zostajemy tacy sami. Jednak ciało...

Ale nie - to nie wtedy postanowiłam zachować sprawność ciała możliwie jak najdłużej. Stało się to lata wcześniej: kiedy obserwowałam babcię przyjaciółki kilka razy dziennie sięgająca do swojej przepastnej reklamówki z lekami. "To na to, to na tamto. A to na skutki uboczne". Nie chcę takiej starości. I kiedy słyszę sześćdziesięciolatków utyskujących na swoją rzekomą starość i kończące się możliwości to krew mnie zalewa. W dzisiejszych czasach osiągnięcie dziewięćdziesiątki nie wymaga zbyt wielkich zabiegów. Więc potencjalnie przed każdym świeżym emerytem jest jakieś 20-30 lat. Kawał czasu... Chyba szkoda go na myślenie o "rychłej" śmierci.

Komentarze

Popularne posty