Być jak Doda

Komentarze

Anonimowy pisze…
powierzchowność, powierzchowność i jeszcze raz powierzchowność
A tak przy okazji zwróć uwagę jakie ta Doda ma "ŁAPY"
Tutaj już kosmetyczka nie za wiele pomoże.
Co do buzi - twarz przeciętniary, ostre prawie męskie rysy. Zero kobiecości. Dziwie się, że taka blachara wzbudza Twoje zainteresowanie.
matka (p)Olka pisze…
Solar robi swoje, w moim wieku Doda będzie wyglądać raczej kiepsko.
Ja nie twierdzę, że Doda to mój ideał kobiety. :-)))) Lubię zawiesić na niej oko, po prostu.
A tekst nie jest na serio! (jeżeli dla kogoś nie jest to oczywiste ;-)
Anonimowy pisze…
Jeżeli ktoś krytykuje Dodę za wygląd (chodzi tu o kobiety ) to tylko i wyłącznie robi to z zazdrośći. I nie chodzi tu o kilogramy tapety, które jej zarzucają, bo są laski, które naloża o wiele więcej i nic im to nie da.
Doda jest po prostu ładna w sobie, a że jest głupiutka to juz inna sprawa....
I nie wiem, czy zauważyliście, ale w większości koncertów jako jedna z niewielu śpiewa na żywo.... a głos ma....
Anonimowy pisze…
rzeczywiscie jest czego zazdrosic Dodzie, jesli chodzi o urode ;) chyba tylko fotoshopa :)))

http://www.pudelek.pl/artykul/14952/doda_byla_na_37_okladkach/
matka (p)Olka pisze…
No co, źle bez retuszu wygląda??? Chciałabym tak wyglądać po przebudzeniu... ;-)
Anonimowy pisze…
Olu, ja Cię proszę, wydaj całego swego bloga w postaci książki...:)
matka (p)Olka pisze…
Wiem z doświadczenia, że samodzielne wydawanie książki to nie jest dobry pomysł... Ale jakby ktoś chciał prawa autorskie kupić to bardzo proszę! ;-)
tomasz.palus pisze…
Niestety Doda wygląda tak dobrze dzięki interwencjom chirurgicznym i nie mam tu na myśli tylko świetnych skądinąd implantów. Widziałem jej zdjęcia sprzed wielkiej kariery i miała zupełnie inne, dużo ostrzejsze rysy twarzy... nie wiem co jej tam wypełnili jak i jakim kolagenem, ale coś napewno podmajstrowali. Nie dam głowy też za autentyczność jej ust...
No, ale przyznać muszę, że ma osobowość i potrafi dobrze grac na medialnym szumie. Odrzuca mnie niestety jej chamstwo, ale obecnie jest to swego rodzaju normą. Sad but true:((
matka (p)Olka pisze…
Szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko interwencjom chirurgicznym. Ale wszystko z umiarem. Usta ewidentnie lekko "napompowane" Doda ma. Ale tak w sam raz na moje oko. Też sobie takie zamierzam zrobić. :-)
Anonimowy pisze…
myslalam, ze ktos kto prowadzi szkole jogi, jest bardziej uduchowiona osoba i nie zwraca uwagi na physis, tylko na wnetrze.

jak jednak widac szkola jogi stanowi tylko zrodlo dochodu -nie ma nic wspolnego z duchowoscia. Btw nie widzialam nigdy jogina/joginki po operacjach plastycznych -wszak piekno pochodzi z wnetrza i ktos kto praktykuje regularnie rozszerza swa swiadomosc i nie mysli o wygladzie zewnetrzym.
Anonimowy pisze…
No w końcu na czymś trzeba tę kasiorę na to poprawianie uody zrobić!! Szkoła jogi też może być. A jeszcze stosując wariant oszczędnościowy (samodzielne mycie kibli) to mozna się "pochlastać" po całości. I wtedy Olciu siadasz przed lustrem i uduchowionym wzrokiem patrzysz na siebie widząc piękno nie tylko wewnętrzne ale i zewnętrzne. No ale ponieważ "wewnętrzne" jest mało czasem widoczne, to zostajesz przy zewnętrznym. I masz zadowolenie po calości:))
Mnie tam szkoła jogi ani urody nie poprawiła ani nie "uduchowiła" ale za to schudłam i w końcu kręgosłup mnie przestał boleć!! A jak jeszcze od jednego instruktora usłyszałam, że jest mile zaskoczony, że w moim wieku i po wielu latach nie ćwiczenia, świetnie daję sobie radę nawet z trudniejszymi "figurami" to na nastepne zajęcia leciałam jak na skrzydłach, tak mnie to uduchowiło.
Wiadomo kto:))
matka (p)Olka pisze…
ha, ha, ha. Nawiedzona "joginka" się jakaś odezwała.

Uduchowieni jogini to może siedza w jaskiniach w Indiach. W Polsce jeszcze takiego nie spotkałam. Większość tych "uduchowionych" zakłada maski - robią kasę jak wszyscy, zdradzają żony, uwodzą młodych chłopców. Przejrzyj na oczy!
Joga to system ćwiczeń. Poprawiają jakość życia. Na każdym poziomie. Z joga związana jest ajurweda - ajurweda dba o ciało. Ciało jest ważne! (Nie mówi oczywiście o operacjach plastycznych, chodzi o ogólny dobrostan ciała.)
Jesteśmy bytami na wielu poziomach - fizycznym, umysłowym, emocjonalnym, duchowym, także materialnym. Jest cos takiego jak inteligencja finansowa. Ajurweda też ją bierze pod uwagę!
Negowanie któregoś aspektu jest błędem.

Kiedys poprawiłam sobie nos i jestem bardzo zadowolona. :-)
Gdybym dorobiła się na tej jodze to juz dawno zrobiłabym piersi. A tak... ciągle mnie nie stać. :P
Anonimowy pisze…
praktykuje joge w innej szkole i powiem, ze matka nauczyciela (zapalona joginka) pomimo swojego wieku -po 50-tce ma tak wyrzezbione i elastyczne cialo, ze tylko pozazdroscic. Poza tym bije od niej taki blask i zadowolenie z zycia -az chce sie w poblizu niej przebywac, aby naladowac sie pozytywna energia.

Wszak uprawianie jogi powstrzymuje procesy starzenia poprzez zbalansowanie i ustabilizowanie procesów w ciele, umyśle i duszy, łącząc ćwiczenia oddechowe z fizycznych ruchem, świadomość z wypoziomowaniem, siłę z plastycznością.

Widac Olu, nie praktykujesz jogi :)
matka (p)Olka pisze…
Nie rozumiem za bardzo. A czy ja twierdzę, że joga źle robi na ciało? Fakt, teraz nie ćwiczę. Ale tańcze :-) I stosuję ajurwedę na co dzień. W wolnej chwili chętnie poćwiczę też i joge znowu. Na razie, to co wyćwiczyłam jest ciągle we mnie. Naładowałam się na parę lat, czego wszystkim zyczę. I będę długo młoda i emanująca zdrowiem i radością życia.
Ale joga nie jest w stanie wpłynąc na stan moich piersi po dwóch ciążach i karmieniach. Ajurweda tez nie. Niestety...

Aha. Zanim ktos mi zarzuci, ze skupiam sie na biuście i jestem płytka. Nie skupiam się. Nie mam kompleksów, rozbieram się przy meżu, ten biust nie jest taki zły. ;-) Ale jak cos można poprawic i to "coś" wpłynie na człowieka samopoczucie to uważam, ze dobrze jest poprawić. (oczywiście bez przesady, nie mam na myśli robienia z siebie kobiety-kota ;-) Ale jak nie uzbieram tej kasy tez tragedii nie będzie. Sa ważniejsze sprawy...
Anonimowy pisze…
muszę stwierdzić, że zarzucanie joginowi, że chce trzepać kasę jest tak samo obłudne jak zarzucanie tego Rydzykowi,
a raczej może powinienem powiedzieć to odwrotnie? :-o

faktem jest jedno - nie oceniaj jak nie chcesz być ocenianym/ą
Anonimowy pisze…
Olciu. Może narazie Ci taniej wyjdzie taki biustonosz "push up" (czy jakos tak?) No ale właściwie jak joga taka "ideowa" jest to faktycznie może powinniście przestać pobierać opłaty za cokolwiek, co robicie w szkole? Albo może przelecieć się po innych szkołach i zobaczyć jak to inni robią za darmo w imię "ducha jogi". Ja się nie spotkałam z ŻADNĄ szkołą jogi, w której nie trzebaby zapłacić kasy (często za wątpliwej jakości warunki i usługi!). A co do emanowania radością życia, blaskiem (no z rzeźbą ciała może skromniej! ale to kwestia czasu) to naprawdę znam parę, paręnaście, parędziesiąt osób w wieku różnym (często bardziej niż ok. 50), które jogi nie ćwiczą (poza tym jak u syna to pewnie za darmo!), a taka radość życia i blaski z nich biją, że młodzież daleko za nimi pozostaje, nawet ta ćwicząca. Więc nie dorabiajmy ideologii do o.... majtek i nie wmawiajmy sobie i innym, jaki powinien być człowiek, uprawiający jogę, co chce przez to uzyskać i ile chce za to zapłacić. Dla mnie osobiście instruktor jogi to wolę żeby był dobrym fachowcem w tym co robi i nie zrobił mi krzywdy, niż żeby w swoim "uduchowieniu" zrobił ze mnie kalekę, bo bardziej będzie zwracł uwagę na moją "psyche" niż możliwości fizyczne (nie wspomniawszy o uwarunkowaniach wiekowych chociażby).
A tak na marginesie, to ile bierzecie z spotkania na Polu Mokotowskim?;)
Wiadomo kto:))
matka (p)Olka pisze…
Samo sedno, Krysiu! Bartek - chociaż daleki od obiegowej opinii o "duchowym" joginie jest WYBITNYM fachowcem. I reperuje tych, których ci "uduchowieni" a negujący potrzebę solidnego kształcenia się, uszkadzają. To przerażające jak ludzie uszkodzeni wychodza z tych zajęć! A płaca kasę nierzadko większą niz u nas...
Anonimowy pisze…
Nie chodzilo mi o zarzucanie "trzepania kasy" -ale o zrozumienie. Ola juz wytlumaczyla, ze nie praktykuje jogi, stad rozumiem jej postawe -nikogo nie oceniam.

Ola, to dopoki nie uzbierasz kasy na silikon to: biust wzmocni pływanie, tai-chi, joga oraz masaż podnoszący :) Pompki tez pomoga na jędrny biust ;)
matka (p)Olka pisze…
Nie do końca, niestety... Wzmocni mięśnie piersiowe. Ale na skórę biustu nie wpłynie...
Anonimowy pisze…
Komentarz do zdaje sie Krysi :)

a czy ktos wspominal o darmowej jodze -zbyt emocjonalnie reagujesz i wyciagasz bledne wnioski. w kwestii wyjasnienia -rozmowa toczyla sie o tym czy dla ktos, kto praktukuje joge, najwazniejszy bedzie wyglad :P

za malo praktykowania jogi ;)
Anonimowy pisze…
Zrozumienie czego? Czy ja muszę "rozumieć jogę" po to żeby ćwiczyć? A "zrozumienie jogi" przez Olę jest chyba wystarczająco pogłębione w ciągu tylu lat ćwiczenia i pozostawanie w związku z facetem, który naprawdę się na tym zna. A to czy wróci do ćwiczeń (pewnie tak) nie ma żadnego związku z funkcjonowaniem "tu i teraz". Życie jest brutalne, a żyć trzeba (zwłaszcza przy dwojgu dzieciach). A z samego ćwiczenia się nie wyżyje. Z prowadzenia szkoły już prędzej. No ale jakby tak do tego "kultową" knajpę dodać (jak jeden z mistrzów) to może jeszcze lepiej by było żyć. A może i lepiej, że Ola przerwała ćwiczenia na rzecz innych zajęć zawodowych, które dają Jej na dzień dzisiejszy więcej zadowolenia, że nie wspomnę o ekstra kasie (w sensie dodatkowej, a nie wielkiej!)
A z tym biustem to naprawdę "wypchany" biustonosz najlepszy. Za wszystkie inne propozycje musisz sporo zapłacić i sporo czasu poświęcić, żeby (może) jakiś efekt osiągnąć). A tak płacisz, zakładasz i odrazu efekt, że ho, ho!
Wiadomo kto:))
matka (p)Olka pisze…
Dajcie spokój tej jodze... Znam nauczycieli jogi - osoby praktykujące i to na najwyższym poziomie (teoretycznie) którzy ani nie sa okazami zdrowia - czy to psychicznego, czy fizycznego. Lata całe ćwicza a ich problemy sie nie rozwiązały. Niektórzy nabawili się nowych. Joga sama w sobie niczego nie załatwia. To jedno z narzędzi. Świetne, ale nie jedyne.

Można być Joginem nigdy nie ćwicząc jogi. Jak Krysia (która trochę liznęła tylko ;-) Śmiem twierdzić, ze mnie tez bliżej Jogińskim ideałom niż wielu regularnie praktykującym :P Podejście do operacji plastycznych nie ma na to wpływu. Jestem wielowymiarowa po prostu :-))))
Anonimowy pisze…
No dobra. Emocje mnie rozwalają! Olciu, rezerwuję miejsce. Może znajdę chwilę pomiędzy robotą, zajmowaniem się Tatą, robieniem fajnych rzeczy z fajnymi ludźmi, chwilą snu, pójściem do fryzjera raz na jakiś czas, na podjęcie ćwiczeń. Wyciszę się, pomyślę o "jasnych stronach życia", nabiorę dystansu do przemijania, podreperuję "podźwignięty" kręgosłup. jak wpadnę wcześniej, a będziesz "na kasie" to zamienimy 3 słowa. Będzie super i życie dopiero okaże się cudne:))
matka (p)Olka pisze…
Krysia... świat byłby lepszy gdyby było więcej takich ludzi jak Ty :-)))
Anonimowy pisze…
A jeszcze o operacjacjach plastycznych. Za młodu mocno mi dolegały odstające uszy. Ciągłe wymyślanie fryzur, żeby nie było widać (a mało zdolna jestem w czesaniu się:((). Ciągłe myślenie o tym, czy (zwłaszcza) dzieciaki nie widzą "niedoróbki". I w końcu dziewczęciem dwudziestoparoletnim będąc zrobiłam sobie operację "przyklejenia uszu do głowy". I jak po kilku czy kilkunastu dniach bólu zdjęłam opatrunki, jak sobie zawinęłam koka (z odkrytymi uszami oczywiście!) ala Grace Kelly (taka aktorka a później księżna kiedyś była, dla nie wtajemniczonych), jak popatrzyłam w lusterko, jak wyszłam na ulicę i wydawało mi się, że wszyscy podziwiają moją piękna głowę z pięknym kokiem, a nie moje odstające uszy, to to było piękne uczucie. Nikt nie podziwał i się specjalnie nie oglądał (chociaż....? jednakowoż te parędziesiąt wiosen się miało mniej:)), ale MOJE samopoczucie było fantastyczne. Wobec tego absolutnie jestem za "poprawianiem urody" w sensownych granicach, a zwłaszcza wtedy, gdy z powodu jakiej "niedoróbki" cierpimy sami, a i ludzie nam nie oszczędzają!. Ryzyko zawsze jakieś jest, że coś się nie uda, ale z drugiej strony jakby się człowiek bał, że się przewróci to niech się odrazu położy.
Mnie tam się podobasz jaka jesteś (w kontekście "pompowania" ust), o biuście się nie wypowiadam, aczkolwiek myślę, że akurat u Ciebie to biustonosz będzie tańszy, a napewno bezpieczniejszy;);), a efekt jak po "silikonie", a kto wie czy nie lepszy. No ale to Tój biust i mnie nic do niego:)))
Anonimowy pisze…
Olcia, daj spokój. Bo powiedzą, że się nawzajem nakręcamy. I takie dwuosobowe kółko wzajemnej adoracji sobie robimy.
Chociaż z drugiej strony...? Jak ma nam to poprawić samopoczucie i dodać blasku!!
Dzisiaj zrobiłam sobie pazury, obcięłam ładnie włosy (tzn. Pani Gosia się wykazała) i jutro idę balować na 100-dniówkę. Tylko, kurcze, czerwonej podwiązki nie mam:(( Ale może jakąś wstążeczkę zawiążę. Albo nie. Mam takie czerwone koronkowe majtki i biustonosz (wprawdzie bez "silikonu") to może obleci? Dziewczęta (w sensie moje Koleżanki) mnie każą zdjęcie sobie zrobić i upublicznić to zobaczysz jak wyjdzie! Może sie uda lepiej niż jak ostatnio ze sceny mi przyszło do ludzi przemawiać w teatrze. O matko jedyno! Ale w nerwch wtedy byłam! Ale to widać te emocje mnie tak żarły!! Czyli znowu ta joga! Rezerwuj!!
matka (p)Olka pisze…
Silikony takie na chama to mi się nie podobają... jest teraz takie cos jak Macrolane - zastrzyki. To chyba prędzej... Ale drogie jak cholera i wchłania się więc trzeba powtarzać. Bartek musiałby te jogę nago prowadzić - żeby jeszcze więcej chętnych przychodziło. ;-)
matka (p)Olka pisze…
Trzniam to! Klub wzajemnej adoracji? Jestem za! Pracuję z ludźmi od lat. Poznaje rożnych ludzi, całą masę i zauważam jedno - ludzie, bez wyjątku, potrzebują akceptacji, uśmiechu, pokrzepiającego słowa. Ci, którzy twierdza, ze "spijanie sobie z dzióbków" jest złe maja jakis skrywany, nieuświadomiony deficyt. Jak cos takiego wychodzi na wierzch to nadęta bańka pęka i jest tylko wielki szloch... Ludzie potrzebuja akceptacji i potwierdzenia. To otwiera, uszczęśliwia, dodaje skrzydeł.
Anonimowy pisze…
Ola,

a czym wg Ciebie sa operacje plastyczne : bezmyslna proznoscia czy duchem czasu ?
Anonimowy pisze…
Zakładając, że będą zwracać uwagę na Jego "fizyczność" a nie wnętrze! Bo inaczej to najwyżej może się przeziębić i zajęć nie będzie.
Ja tam lubię jak ktoś mówi, że ładnie wyglądam (chociaż "mam lustro i patrzę w lustro"), albo że coś fajnego udało się zrobić, albo mi dziękuje, że o czymś pomyslałam albo zrobiłam dla kogoś. Bo właściwie czemu nie mam być wtedy zadowolona z siebie? Nie dla dziękowań się robi różne rzeczy, ale miło jest.I lubię jak ktoś dla mnie coś zrobi, nawet jak to jest zachowany jeden kolczyk albo odjęte od ust ciasteczko. My jakoś chyba nie jesteśmy specjalnie nauczeni ani brać ani dawać. A już nie mówiąc okazać choćby zadowolenie czy radość czy choćby kątem ust się serdecznie uśmiechnąć jak nas coś miłego spotka. Ale co tam. To się chociaż my nawzajem poadorujmy i odrazu nam się humor poprawi:)) Co nie????
matka (p)Olka pisze…
Nie da się tego sprowadzić do dwóch określeń... Pompowanie biustu do rozmiaru 85N aby znaleźć się w księdze rekordów mądre nie jest. Ktoś, kto naciąga się na maksa albo robi z siebie kota nie jest szczęśliwy i zdrowy raczej tez nie. A te operacje nic nie zmienią, bo to nie odbicie w lustrze tak naprawdę jest tym znienawidzonym elementem.
Poprawienie odstających uszu lub garbatego, kulfoniastego nosa może poprawic samopoczucie, dodac pewności siebie. Ale głębszych problemów z samoakceptacją nie wypleni. Kiedy deformacja jest duża - operacja może uratować życie. W przenośni i dosłownie. Był kiedys taki film dokumentalny o strazniku miejskim - facet, niegdys szalenie przystojny, został dotkliwie pobity. W wyniku obrażeń jego twarz wygląda zupełnie inaczej. Teraz wygląda na zbira, wszyscy myślą, ze ma za sobą odsiadke i czyjeś życie na sumieniu - taka deformacja miała miejsce. On nie jest twarzą, w środku jest nadal tym samym dobrym facetem. Ale ludzie odbieraja go tak jak go widzą. Facet ma ogromne problemy emocjonalne. Z myślami samobójczymi włącznie.

A wracając do mnie. Ja siebie lubię. Akceptuję bardziej niż przed ciążami. W zyciu nie czułam sie tak seksownie. Jak napisałam w jednym poście - nie mam nic przeciwko swoim zmarszczkom. Ale za 10lat pewnie będe chciała zrobic z nimi cos więcej niz kremowanie. Dzięki rozwojowi techniki żyjemy dłużej, ale w środku starzejemy się wolniej niz na zewnątrz. Ja zamierzam zatem zaprzegnąć tę technikę do tego aby rozdźwięk między moim wiekiem "wewnętrznym" a zewnętrznym nie był zbyt duży. Dla własnego dobrego samopoczucia.
Anonimowy pisze…
Obecnie najnowszym hitem jest cały zestaw operacji plastycznych, których celem jej poprawa ciała kobiety po porodzie: powiększanie i podnoszenie biustu, plastyka brzucha i liposukcja.

Wbrew powszechnemu uznaniu, że operacjom plastycznym poddają się kobiety dojrzałe, częściej na poprawę swej urody za pomocą skalpela decydują się osoby przed 40 rokiem życia.

Są dwa powody, dla których decydujemy się na to powiedzmy wprost – ryzyko:

Po pierwsze zabieg często jest niezbędny, aby powrócić do normalnego życia po wypadku, nieudanej operacji lub w przypadku wad wrodzonych.
Drugą przyczyną jest tzw. wzgląd psychologiczno-estetyczny, tzn. że decyzja o operacji często wynika z kompleksów i braku akceptacji własnej osoby.

Obecnie zyjemy w świecie, w którym rządzi kult ciała i swojemu wyglądowi poświęcamy bardzo dużo czasu i obarczamy go dużą odpowiedzialnością za swoje niepowodzenia. Niestety prawdą jest, że ładniejsi maja w życiu lepiej. Udowodniła to psychologia społeczna.

Piękny wygląd jest wizytówką każdego z nas, gdyż znacząco wpływa na nasze samopoczucie i radość życia. Wszystko jest dla ludzi, ale we wszystkim należy zachować umiar.

Dlatego tez decyzję o interwencji chirurga plastycznego trzeba dobrze przemyśleć. Zanim zdecydujemy się ingerować chirurgicznie w nasz wygląd, bądźmy świadomi ryzyka, jakie niesie ta decyzja. Chirurgia plastyczna odnotowała sporo przypadków, kiedy to operacja kończy się oszpeceniem lub poważnymi problemami zdrowotnymi.

Często zamiast pożądanego efektu, o jakim się marzyło pozostaje ból, stres i rozczarowanie.
tomasz.palus pisze…
Ja też nie mam nic przeciwko operacjom, w swoim poście chciałem tylko zaznaczyć i uwypuklić, że Pani Doda jest nieco "surgically enhanced";)
A jeśli chodzi o Twój biust to absolutnie się zgadzam z Twoim podejściem. Podciągnięcie po ciążach jest na miejscu, zwłaszcza jeśli Tobie doskwiera ten problem. Najważniejsze, żeby się dobrze czuć. Ja na szczęście (z powodów finansowych) nie mam problemów z jakimś fragmentem ciała, ale jako nastolatek miałem kompletnego doła na punkcie uszu, co zresztą było jedną z przyczyn noszenia długiej plerezy;))
Anonimowy pisze…
były za długie czy za krótkie?
matka (p)Olka pisze…
Tak to Tomku odebrałam. Generalnie mam poczucie, że mamy podobny stosunek do życia :-)

Popularne posty