Dziki lokator pani Eli

Komentarze

Anonimowy pisze…
Po raz kolejny zamieszczę tego linka, bo poprzednio był bez odzewu http://video.google.pl/videoplay?docid=5079092686077030122&ei=NwdeSZiWB4uGjQK-6Zy5CQ&q=rak+kapusta&hl=pl
Jako człowiek interesujący się alternatywnymi metodami leczenia śmiało moge polecić ta metodę. Na pewno nie zaszkodzi a może pomoć (według twórcy jak na razie 100% skuteczności). Co najbardziej mnie przekonało to początkowe zdania na temat tego co o raku wiedzą wspólcześni lekarze. Nie znają przyczyny raka - "leczą" tylko skutki!
Tu jasno pokazana jest przyczyna i jak się jej pozbyć.
Mam nadzieję Olu, że obejrzysz i przekarzesz potrzebującemu (pani Eli). Nawet jeśli Ciebie nie przekona (twórca tej metody) to może przekona panią Elę i "zaryzykuje" ona leczenie tą metodą. Specjalnie "zaryzykuję" napisałem w cudzysłowiu, bo nie ma tu żadnego ryzyka - wszystko jest naturalne i niewyniszczające - może tylko pomóc, na pewno nie zaszkodzi.
Anonimowy pisze…
Rozmawiałaś z Nią? Zaoferowałaś jakąś pomoc (z uwagi na przynależność do fundacji). To są trudne sytuacje, ale ciekawi mnie jak sobie ludzie z tym radzą. W sensie nawet nie co co chorują, tylko ci co są obok. My generalnie nie potrafimy chyba raczej stawić czoła cudzemu nieszczęściu (bez względu na zażyłość z osobą doświadczoną przez los)
Krysia
matka (p)Olka pisze…
Fundacja zajmuje się pomocą psychologiczna chorym i ich rodzinom. Pani Ela ma takiego psychicznego powera, ze sama mogłaby prowadzić warsztaty a niekiedy zarażać optymizmem i energią zawodowe psycholożki...
Bierze zagraniczną nierefundowaną chemię, pracuje i gada na potęgę. :-)
Przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia, ze tyle ciuchów u niej kupuję. :-)
Anonimowy pisze…
To może to niech Ona wspiera potrzebujących w tej fundacji?
Tak jak się rozglądam wokół (a ostatnio w którą stronę nie spojrzę to albo choroba albo smierć) to widzę, że my kompletnie nie potrafimy się znaleźć w takich "specjalnych" sytuacjach. Nie umiemy rozmawiać z chorą osobą, niepełnosprawną, bliskimi osoby chorej czy zmarłej. A przecież czasem wystarczy kilka słów powiedzieć czy zaproponować cokolwiek a tu prędzej milkną telefony, milkną ludzie.
Krysia
matka (p)Olka pisze…
Bo u nas nie ma kultury umierania... Terminalnych oddaje się do szpitali, hospicjów. Byle dalej od domu. Ludzie nie potrafią rozmawiać o ostatecznym, nie chcą patrzeć na śmierć. A ciężka choroba i śmierć, która ją często kończy to przecież naturalny element życia...
Ale co tu gadać o ostatecznym jak u nas nawet "zwykłe" kalectwo to powód do traktowania człowieka "inaczej".
Anonimowy pisze…
Zaraz, zaraz."Cuś" mnie tu nie pasuje. Że nie ma kultury umierania to jedno, że oddć do HOSPICJUM CZY SZPITaLA TO DRUGIE. Nie łączmy tego. To mam zostawić bliską osobę w domu bez kroplówki, tlenu, fachowej opieki bo uważam, że hospicjum na godny koniec życia jest nie w porządku? Czemu ten mój bliski ma się męczyć bo hospicjum jest be, a ja nie umiem zastrzyku zrobić albo podać tlenu jak nalezy. Ułatwiam Mu odchodzenie? Dopóki mogę to zapewniam "komfort odchodzenia", ale czasem JUŻ NIE MOGĘ. To co wtedy?
Krysia
matka (p)Olka pisze…
Zabiegi podtrzymujące życie są na pewno męczące dla jednej i drugiej strony... to indywidualny wybór, czy ktoś chce to znosić czy nie.

jeżeli chodzi o mnie to chciałabym nauczyć się robić zastrzyki i podawać ten tlen.. pytanie kiedy miałabym dość. każdy ma granicę odporności... pytanie też czy np. rodzice nie czuli by się bezpieczniej jednak w szpitalu... ich wola.
Ja będę chciała umrzeć w domu. Nienawidzę szpitali.
Anonimowy pisze…
Ja też bym się chciała różnych rzeczy nauczyć, żeby lepiej dbać o bliską osobę, ale nie zawsze się udaje nauczyć. A co do miejsca odchodzenia to tak nieprzewidywalne scenariusze życie za nas pisze.....!
Krysia

Popularne posty