"Money makes the world go around"

Uwielbiałam tę piosenkę w dzieciństwie. Nie rozumiałam słów piosenki Lizy Minelli i Joela Greya ale obrazek mówił, że śpiewają o żądzy pieniądza. Nie kumałam czaczy wtedy i nie kumam dziś. Wychowana w profesorskim domu (wtedy to konkretnie w doktorskim a potem docenckim ;-), wśród masy książek i w atmosferze hołdowania Wyższym Ideom dla nowobogackich i innych cinkciarzy miałam pewną pogardę. Pamiętam jak kiedyś będąc z wizytą u dzianego wujka z niesmakiem i zdziwieniem zauważyłam, że w jego domu nie ma ani jednej książki. Sama byłam molem książkowym. Naczytałam się opasłych tomów romantycznych historii o prawdziwej Miłości, Oddaniu, Lojalności. To mnie zaprogramowało na całe życie, cóż... trafiło na podatny grunt. Dlatego aktualnie, pomimo nieciekawej sytuacji finansowej odrzucam pojawiające się propozycje (zawoalowane ale zawsze...) sponsoringu. Raz - z oddaniem czekam na lojalną Miłość, dwa - to propozycje odrzucające. Po jednej skończyło się zwróceniem śniadania. Taka psychosomatyczna się zrobiłam. :-) Nie nadaję się na utrzymankę, galeriankę czy damę do towarzystwa. Od dziecka mam wmontowaną niechęć do bycia na czyimś utrzymaniu. No... poza tatusiem. ;-) Pieniądz rzecz nabyta, nie przywiązuję się. Nie rozliczam co do grosza, chętnie kupuję prezenty innym i sobie. Wysoki stan posiadania mi nie imponuje i nikomu nie zazdroszczę. A jak poznaję majętnych ludzi, którzy pomimo dużych pieniędzy zachowali ludzkie oblicza i naturalność, to wręcz jestem zachwycona.

Niestety nie każdy ma taki luźny stosunek do pieniędzy. W czasach galerii handlowych i dostępności dóbr wszelakich "mieć" staje się ważniejsze niż "być". Dla kasy ludzie kłamią, zdradzają przyjaciół (tfu! na taką "przyjaźń") a nawet zabijają. Panienki o mentalności galerianek zjeżdżają do warszawki z marzeniami o dostatnim życiu. Z przylepionym uśmiechem szukają sponsoringu a jak mus to szukają i pracy - najlepiej przy pieniądzach i bez nadzoru. "To szefowa w pracy codziennie?" - zapytała nowa pracownica znajomą. Gdy usłyszała, że i owszem, następnego dnia nie pojawiła się. U innej znajomej po potajemnym założeniu kamery przy kasie okazało się, że sprzedawczyni wyciąga z niej 5 dych dziennie. Okazja czyni złodzieja a jak szef prowadzi podwójną rachunkowość to już w ogóle... Jaki morał z tego? Nie wierz fałszywie przymilnej pracownicy. Szczególnie takiej, która trzyma z tym, kto trzyma kasę.

Komentarze

Popularne posty