Pochwała nudy
Coś tam w aurze zawiało wczoraj wiosennie. Zebraliśmy nasze domatorskie tyłki w troki i pojechaliśmy "w miasto". Do Galerii Mokotów dokładnie, bo takie było życzenie starszej latorośli, która to ostatnio odwiedziła ten uroczy przybytek ze swoim tatą. Wzięliśmy przyjaciółkę dziewięciolatkę i udaliśmy się w podróż komunikacją miejską. Na miejscu dziewczynki zaprowadziły mnie w zakątek z grami. Jezus Maria co za trauma dla uszu. Huk przepotworny. No ale dzielnie postanowiłam dać zadość dziecięcej potrzebie niewyrafinowanej rozrywki. Rozmieniłam 30 zł na dwójki i puściliśmy się w tango wśród automatów. I ja się zabawiłam rozwalając karabinem atakujących mnie żołnierzy. Urządziłam im krwawą jatkę, ha!. Dwuzłotówki znikały w tempie zastraszającym, szczególnie przy automacie do wyciągania zabawek - na zachętę do miśków przyczepiono banknoty. "Miłe" hazardu początki... Postawiłam weto koncepcji rozmienienia kolejnego banknotu i wywabiając dzieci propozycją lodów ewakuowałam się stamtąd czem prędzej. Łeb mi pękał. Lodową obietnicę spełniłam w McDonaldzie - jedyne, co nadaje się tam do jedzenia to lody właśnie. Łeb nadal mi pękał. Nie przeszkodziło mi to w bacznym obserwowaniu ludzi. Galeria handlowa to widać ulubione miejsce spędzania sobotniego popołudnia dla wielu osób. Łeb nadal mi pękał a obserwowanie bliźnich zajadających się junk foodem nie nastrajało optymistycznie. Otyłe dziewczyny i chłopaki z pryszczami. "Dorodna" nam młodzież rośnie na tym gastronomicznym syfie, brrr.
Wiadomo, że nie można trzymać dzieci pod kloszem. Przesada w każdą stronę jest szkodliwa. Trzymanie malucha z dala od "całego zła tego świata" nic dobrego nie przyniesie - wychowamy wyobcowanego dziwaka. Jednak koncepcja przeładowywania dzieci sensorycznie i zapychania śmieciowym jedzeniem też mi bardzo nie leży. Nie wożę córki na zajęcia pozalekcyjne, unikam częstych wizyt w skupiskach ludzi oddających się bezrefleksyjnej konsumpcji. Trochę nudy w bezpiecznym, spokojnym domostwie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Z nudy rodzi się introspekcja. W dzisiejszych czasach - bezcenne.
Wiadomo, że nie można trzymać dzieci pod kloszem. Przesada w każdą stronę jest szkodliwa. Trzymanie malucha z dala od "całego zła tego świata" nic dobrego nie przyniesie - wychowamy wyobcowanego dziwaka. Jednak koncepcja przeładowywania dzieci sensorycznie i zapychania śmieciowym jedzeniem też mi bardzo nie leży. Nie wożę córki na zajęcia pozalekcyjne, unikam częstych wizyt w skupiskach ludzi oddających się bezrefleksyjnej konsumpcji. Trochę nudy w bezpiecznym, spokojnym domostwie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Z nudy rodzi się introspekcja. W dzisiejszych czasach - bezcenne.
Komentarze
Nagminne w Polsce jest zrzucanie winy na innych - usłyszeć słowo "przepraszam" czy stwierdzenie "to moja wina" to naprawdę rzadkość, zwłaszcza od osoby nieznajomej, z którą mamy sytuację konfliktową. Wręcz przeciwnie - jeszcze sytuację zaognią.
Co do samego spędzania wolnego czasu z dziećmi to przypomniał mi się dowcip:
Przychodzi ksiądz po kolędzie do pewnej rodziny. W trakcie pada pytanie skierowane do dzieci:
- Chodzicie do kościoła w niedzielę?
- Pewnie, że chodzimy. I to w każdą.
- A do którego kościoła chodzicie? Ja was jakoś nie pamiętam, ale może macie bliżej do innego?
- Do Carrefour'a..."
To tak odnośnie nowej świeckiej tradycji cotygodniowych odwiedzin centr handlowych.
Ostatnio rodzinnie wybraliśmy się do Centrum Nauki Kopernik. Naprawdę polecam Ci to miejsce. Moi chłopcy (9 i 5 lat) bawili się wyśmienicie. Zwłaszcza doświadczenia z wodą pochłonęły im dużo czasu. Polecam wykupić roczny bilet wstępu - kosztuje tyle co 3 wizyty a można przyjść kiedy się chce i wejść bez kolejki (niestety raz trzeba swoje odstać, żeby kupić ten bilet, ale można to zrobić bez dzieci).
PS. Fajnie, że znowu często piszesz i jest co poczytać. Mniej miłe dowiedzieć się, że ostatnio masz nadmiar zmartwień. Na poprawę polecam (jeśli jeszcze nie miałaś styczności) film/książkę "Sekret". To o czym tam mówią naprawdę działa - przetestowałem wielokrotnie.
z tym dzisiejszym wychowaniem i wychowywaniem to masakra jakaś... dla młodych ludzi to kasa się liczy głównie, ciuchy, gadżety. za nic mają lojalność, wierność zasadom, uczciwość. pokolenie galerianek...
o do Kopernika się wybiorę! dzięki! :-)
piszę bo znowu mam gonitwę myśli... z problemów wyjdę, wszystkie są po "coś" ;-) dzięki za wsparcie!