bratersko-siostrzana wyprawa sentymentalna

... do Wyszkowa

30 lat wstecz, wyprawa Syrenką, tata prowadzi, oboje mamy te same najważniejsze punkty na trasie: misie (będą czy nie będą), kamienice w Markach (fajne są), przejazd kolejowy w Lucynowie (będzie jechał pociąg czy nie), drewniany "Dziadek" na wjeździe do miasta (witaliśmy go okrzykiem). drogę umilała nam zabawa w liczenie polonezów spotkanych na drodze (kto więcej zauważy - Misiek nie pamięta tej zabawy).

dziś, wyprawa oldskulową Ladą, brat prowadzi, najważniejsze punkty na trasie te same: miśki odhaczone (ale ja patrzę na pomnik Skorupki po drugiej stronie), domy w Markach stoją jak stały (i wyrosło im fajne sąsiedztwo), przejazd zobaczony z daleka (przejeżdżamy obwodnicą nad przejazdem). No i Dziadek. Stoi jak stał. Ufff.

w drodze powrotnej czas umila nam rozmowa o życiu. a mnie jedzenie orzechów z działki po dziadku (Misiek zebrał - Anioł, nie facet - Michał Anioł - oby tylko jakąś fajną Andżelinę spotkał wreszcie...). czasami miga mi z bilboardu twarz polityka kandydującego do parlamentu. "Janeczek" (jeden z bohaterów blogowego pisania) jakieś 50 lat temu na tejże działce leżał i malował dziadkowe ule. typ prosty, warszawski. jakiś cholera ten "Janeczek" do śp. Dziadka podobny... i z twarzy i z charakteru. przypadek?..

Komentarze

Popularne posty