Czterej pancerni i czasoprzestrzeń

Jako mała dziewczynka, wraz z innymi małymi dziewczynkami z podwórka, namiętnie oglądałam Czterech Pancernych (i psa ;-). Bezsprzecznie wszystkie uważałyśmy, że Janek jest facet cud urody. Te oczy błękitne (były błękitne???), złota czupryna (na ekranie szara ale wiedziałyśmy, ze jest złota ;-) i diastema. Ideał męskiej urody, ech.... (po latach gdy zobaczyłam Pana Gajosa w wersji: "szatyn plus lat parę" byłam nieco zawiedziona...). Ale - pomimo uznania dla fizis Janka - małe serduszka mocniej biły nam w kierunku innych członków załogi czołgu. Jedna z nas kochała się w Gustliku (de gustibus non est disputandum...), inna w Olgierdzie. Ja - bezsprzecznie w Grigorim. Taki czarny, narwany... Taaak. Grzeczny, odpowiedzialny blond-anioł był nudnawy... Nie to co postrzeleniec z szelmowskim błyskiem w oku...
To mi zostało. Powaga i nadmierna odpowiedzialność szalenie mnie nudzą. Mam słabość do ciemnowłosych rozrabiaków z uroczym uśmiechem, co zrobić...
Skąd mi ci Pancerni tak nagle? Na ulicy minęłam dziś odtwórcę roli Grigorija. Spojrzał na mnie a w oczach - mocno już dojrzałych i nie tak błyszczących - zauważyć się dało zainteresowanie. Cholera... a gdyby tak zakrzywić czasoprzestrzeń?... ;-))))

Komentarze

Popularne posty