Wszystkie jesteśmy księżniczkami
Wyhaczyłam u pani Eli piękną czerwoną sukienkę. Chciałam nią nasycić oczy. Li i jedynie. Spłukana okołoświątecznie nie zamierzałam jej nawet przymierzać. Cóż moje zamierzenia prooszczędnościowe skoro kochana Ela wmusiła we mnie przymiarkę. Że niby musi mnie zobaczyć. Bo wszystkie mierzyć chcą ale żadna nie jest dość chuda. A ja jestem, ha. I cycki mam (pomimo tej chudości). Do sukienek idealnie.
Mierzyć lubię a jakże. A jak już coś u Eli mierzę to zaraz z tym wychodzę... Taki los... ;-) Ostatnio w ten sposób wzbogaciłam się o bardzo niegrzeczną kieckę D&G i teraz kombinuję gdzie ja coś takiego włożę... Nic to - grunt, że leży świetnie, mogę poparadować przed mężem i lustrem napawając się wcięciem w talii, którego wcześniej nie uświadczałam. Dla Lenki zostanie. Będzie się mogła odstawić na gotycko jak podrośnie (skoro ja byłam metalowo gotycka ona na bank też będzie ;-).
Tak więc włożyłam tę czerwoną suknię i gdyby nie mróz pewnie bym już w niej została. Dostałam 30% rabatu i odroczenie płatności i zadowolona wróciłam do domu. Małżonowi wyłuszczyłam całą psychologiczną podstawę tak irracjonalnego zakupu - każda kobieta chociaż raz w życiu musi być księżniczką z prawdziwego zdarzenia!
Lenka ujrzawszy suknię wpadła w szał. Typowa babska zazdrość z niej wylazła. Po wysłuchaniu od metra zarzutów o tym jaka to ze mnie zła matka, myśląca tylko o sobie, obiecałam że kieckę jej uszyję. Bo oczywiście argumenty, że sukienki balowe ma dwie, trafiły w próżnię. Wrzask ustał dopiero gdy pokazałam bordowy materiał specjalnie skitrany na ten cel w szufladzie. Błyszcząca materia zyskała akceptację małej królewny i, po dokupieniu kilku dodatków pasmanteryjnych, wzięłyśmy się do roboty. Szczęśliwie dla małego człowieka mała sukienka więc niewiele roboty: po godzinie sukienka była gotowa.
Zawsze marzyłam o szyciu sukienek dla córki. Teraz wreszcie jest w stanie docenić mój krawiecki kunszt. Sukienka zyskała pełna aprobatę i tak na Sylwestrowej imprezce w domu byłyśmy sobie dwie księżniczki. Zdecydowanie polecam! Już kombinuję gdzie by w tej kiecce wystąpić latem...
Mierzyć lubię a jakże. A jak już coś u Eli mierzę to zaraz z tym wychodzę... Taki los... ;-) Ostatnio w ten sposób wzbogaciłam się o bardzo niegrzeczną kieckę D&G i teraz kombinuję gdzie ja coś takiego włożę... Nic to - grunt, że leży świetnie, mogę poparadować przed mężem i lustrem napawając się wcięciem w talii, którego wcześniej nie uświadczałam. Dla Lenki zostanie. Będzie się mogła odstawić na gotycko jak podrośnie (skoro ja byłam metalowo gotycka ona na bank też będzie ;-).
Tak więc włożyłam tę czerwoną suknię i gdyby nie mróz pewnie bym już w niej została. Dostałam 30% rabatu i odroczenie płatności i zadowolona wróciłam do domu. Małżonowi wyłuszczyłam całą psychologiczną podstawę tak irracjonalnego zakupu - każda kobieta chociaż raz w życiu musi być księżniczką z prawdziwego zdarzenia!
Lenka ujrzawszy suknię wpadła w szał. Typowa babska zazdrość z niej wylazła. Po wysłuchaniu od metra zarzutów o tym jaka to ze mnie zła matka, myśląca tylko o sobie, obiecałam że kieckę jej uszyję. Bo oczywiście argumenty, że sukienki balowe ma dwie, trafiły w próżnię. Wrzask ustał dopiero gdy pokazałam bordowy materiał specjalnie skitrany na ten cel w szufladzie. Błyszcząca materia zyskała akceptację małej królewny i, po dokupieniu kilku dodatków pasmanteryjnych, wzięłyśmy się do roboty. Szczęśliwie dla małego człowieka mała sukienka więc niewiele roboty: po godzinie sukienka była gotowa.
Zawsze marzyłam o szyciu sukienek dla córki. Teraz wreszcie jest w stanie docenić mój krawiecki kunszt. Sukienka zyskała pełna aprobatę i tak na Sylwestrowej imprezce w domu byłyśmy sobie dwie księżniczki. Zdecydowanie polecam! Już kombinuję gdzie by w tej kiecce wystąpić latem...
Komentarze
Spokojnie możecie razem na czarwony dywam do Holywood sie wybrac (o ile jest to dla Ciebie komplement ;) ).
Pozdrowionka!
Albertyna
P.S Moim zdaniem Twój blog zajął 4 miejsce- Ty nie bądź taka skromna ;)
I pisz więcej, bo nie mam co czytac :))))
Buziaki!