Złodziejski tryptyk

1. Złodziej.

- Nasz syn kradnie - padło kategoryczne stwierdzenie do słuchawki na jej zdziwione tym telefonem: taaak?

- Nieee. Oni się tak wymieniają. Dziecko w tym wieku chce mieć wszystko - przypomniało jej się jak sama pięcio- , sześcio- latką będąc chciała zakosić zagraniczne kredki koleżanki, skitrawszy je w rajstopkach.

- Babci powiedział, że będzie złodziejem - powiedział grobowym głosem.

Już zapomniała, że on wszystko traktuje śmiertelnie poważnie. Oczami wyobraźni zobaczyła porozumiewawcze, równie grobowe, spojrzenia, jakie rzucili sobie babcia z dziadkiem w momencie, gdy padło to wyznanie.

- "Ja chciałam być w tym wieku strażakiem łamane przez Miss Polonia" - pomyślała, nie przejmując się zbytnio planami zawodowymi młodszej latorośli.

- On mi się przyznał. Ukradł tę zabawkę, to nie była wymiana. Wyznaczyłem mu karę.

Wyobraźnia tym razem podsunęła jej widok lampy kierowanej w małe oczęta - jak przesłuchanie to przesłuchanie.

2. Spacer.

Wyszła z domu z wewnętrznym przekonaniem, że jak da się ponieść nogom, tam gdzie same ją poniosą, spotka Jego. Pomyślała, że fajne byłoby gdyby on wyszedł z domu z takim samym przekonaniem i żeby ich nogi - jak umówione - zaprowadziły ich w to samo miejsce. Na nieumówione spotkanie.

Spacer sprawił jej dużą przyjemność, tak dawno nie była w tych wszystkich miejscach. Po dwóch godzinach, nieco już zmęczone nogi, zaprowadziły ją do nowoczesnego budynku z atrium i fontanną. Tu też dawno nie była, i nigdy o zmierzchu. Młoda, świeżo zaślubiona para robiła sobie zdjęcia na tle kolorowej fontanny. "- Jak romantycznie" uśmiechnęła się, bo wyglądali na szczęśliwych. W tym momencie odwróciła głowę w kierunku jasnego wnętrza kawiarni. Była prawie pusta. Przy jednym ze stolików siedział On. Pił kawę i coś czytał. Stała i patrzyła na niego. Chciała wejść, ale im dłużej myślała o tym, tym trudniej było jej ruszyć się z miejsca. Co mu powie? A jak on nie ma ochoty na jej towarzystwo? A może jest z kimś umówiony (na myśl, że z kobietą skurczyło się jej serce). Nie weszła, oglądając się kilkakrotnie odeszła w ciemność. Przecież się nie umówili.

3. Spóźniony kochanek

Domofon zadzwonił o siódmej rano. - Kto u licha? - Anka rzuciła w przestrzeń. Nikt do niej nie przychodził o tej porze.

- Kasia? Yyyy Anka? To ja. Grzesiek.

- Słonko to ty??? Wróciłeś? - tym razem mało ją obeszło, że pomylił ją z tą jakąś Kaśką. Już nic do niego nie czuła, ale ucieszyła się, że wrócił. Lubiła go nadal.

- Wpadniesz do mnie? - zapytał jakby nie było tych dwóch lat.

- Wpadnę za dwie godziny.

Chciała się z nim przywitać. Powiedzieć "cześć, fajnie Cię widzieć" , pocałować z czoło i lecieć do pracy. Była ciekawa czy się zmienił.

Nie zmienił się wcale. Był przekonany, że zaciągnie ją do łóżka na szybki, powitalny numerek.

- Nie kocham cię już - powiedziała z uśmiechem i ulgą. I pomyślała, że przecież nigdy nie powiedział mu, że go kocha... Dziwne to trochę. Powiedzieć "nie kocham", gdy nigdy nie padło "kocham". - Już nic nigdy nie będzie.


Dwa dni później mignął jej w oknie sąsiadki. Słynął z tego, że kobiety go uwielbiały i czekały. Ale jemu i tak zawsze chodziło tylko o tę Kaśkę.

Komentarze

Popularne posty