włamanie

wracam do domu a tu... szafy pootwierane, kosmetyki przy oknie rozwalone, okno otwarte - lekko tylko przymknięte. zanim dotarło do mnie co się stało, minęła chwila. BYŁO WŁAMANIE. ale akcja!!! patrzę: komputer jest, drugi też, dvd jest, materiał dowodowy do podziału majątku jest. nie ma pierścionka z młodości mamy (moja jedyna biżuteria). i chyba nie ma moich odważnych (dość odważnych) zdjęć co sobie strzeliłam na 37 urodziny... ale może zapomniałam, gdzie je wcisnęłam.
zadzwoniłam na policję. dla zasady i z ciekawości, jakie są procedury. oblukali. "chce pani to zgłaszać?" - "nie no jak Wam to doda niepotrzebnej roboty to nie muszę, i tak go nie złapiecie a pierścionek przeboleję" (zdjęcia może jeszcze znajdę ;-).
sprawa nie jest poważna z ich punktu widzenia (mojego zresztą też), bo to nie włam a "kradzież domowa". czy jakoś tak. bo zostawiłam uchylone okno (tak się tu czułam bezpiecznie! miejscowe zbiry mnie lubią). - "na przyszłość nie będę głupią cipą i będę zamykała okna" - zgłosiłam samokrytykę w duchu jaki - jak mniemam - chodzi im po głowie w takich przypadkach, i pożegnałam panów.
za chwilę wrócili. szef powiedział że muszę zgłosić. cholera czekam na dzieci więc nie przejadę się radiowozem... sama muszę jutro drałować na komisariat.

Komentarze

Popularne posty