Sens życia według Olki czyli bluszczom mówię "nie"

Uważam, że celem życia jest ciągły rozwój i ... odczuwanie szczęścia. Życie to droga. (Najczęściej samotna, nawet w związku, ale fajnie mieć kogoś, z kim patrzy się w te samą stronę idąc obok siebie...) Widzę, że Wszechświat (Bóg, Los, Opatrzność - jak zwał tak zwał) wynagradza odwagę podejmowania własnych decyzji kierowanych sercem lub "wewnętrznym przymusem". Wynagradza wysiłek, pracę włożoną w rozwój i "zdrowy egoizm". Osoba, która ma odwagę żyć po swojemu, odrzucić więzy fałszywie pojmowanej lojalności i moralności, odciąć toksyczne relacje i sytuacje - rozwija się, czuje się spełniona i szczęśliwa. W przeciwieństwie do różnego typu "bluszczy", które oplatają swoich bliźnich - rodziców, partnerów, dzieci, przyjaciół. Jeszcze nie spotkałam szczęśliwego bluszcza. Bluszcz oczekuje od swojego otoczenia ochrony, spełniania różnych potrzeb a najbardziej potrzeby bezpieczeństwa (emocjonalnego i materialnego). Terroryzuje płaczem, złym samopoczuciem, chorobami. Obwinia rodziców o swoje problemy emocjonalne, partnera o niewierność, dzieci o niewdzięczność a psa o ograniczanie wolności (bo "nawet na wakacje nie może przez niego pojechać..."). Jednocześnie oplątując te swoje biedne ofiary tak, że czasami brakuje im tchu... Biada temu, kto da się wciągnąć w gierki bluszcza. Na zawsze zostanie zapracowaną matką czterdziestoletniej, nieusamodzielnionej "dzierlatki" lub... żoną alkoholika. I zaprzepaści własny rozwój. W imię "powinności" i dziwacznego hasła o samoumartwianiu, że niby "cierpienie uszlachetnia" (gówno prawda, szlachetnym może być tylko człowiek prawdziwie szczęśliwy bo tylko on bezwarunkowo kocha innych ludzi). Prawdziwa miłość czasami jest trudna - trzeba zabrać bluszczowi podpórkę. Czasami trzeba wręcz bluszcza drastycznie odciąć...

Komentarze

Anonimowy pisze…
cóż za krytyczna ocena psychoterapeutów! moje doświadczenie jest takie, że dobra terapia pomaga wielu osobom, w szczególności właśnie uwolnić się od obwiniania rodziców czy kogokolwiek innego, usamodzielnia i pozwala zobaczyć jaki mamy wpływ na nasze życie i relacje z ludźmi, uwalnia od trudnych emocji. analiza relacji z rodzicami pomaga zrozumieć siebie bo rodzice przecież są pierwszymi osobami przez które poznajemy świat. Wypowiedzi terapeuty zazwyczaj podsumowują to co się wcześniej powiedziało. Najlepiej jest chodzić do profesjonalnych terapeutów tak jak do dobrych szkół jogi.
matka (p)Olka pisze…
Dziękuję za komentarz :-)

Terapeutów miałam w życiu w sumie trzech - dwoje innych wspominam dobrze (byli ok ale bez fajerwerków), ten jeden - najbardziej znany i utytułowany pozostawił wrażenie takie a nie inne. Niestety masa psychoterapeutów, "przewodników duchowych", nauczycieli jogi i innych "uzdrawiaczy" to osoby, które same mają problemy ze sobą. I często wykorzystują swoją pozycję i zaufanie swoich bezkrytycznie wpatrzonych "wyznawców". W różny sposób. Moje motto to: "znajdź Mistrza w sobie". Ja sama sobie najbardziej pomogłam. Taka za mnie Zosia-Samosia. ;-)
matka (p)Olka pisze…
Aha. No i nie twierdzę, że wszyscy terapeuci są "źli". Fajnie, że Ty znalazłaś/eś kogoś, kto umiał Ci pomóc. Skoro tak dobrze to wyszło, to musiałaś/eś mieć potencjał w sobie. Znam osoby, którym nawet najlepszy terapeuta nie pomoże...
Anonimowy pisze…
no psychoterapia nie pomaga 1/3 klientów nie wiadomo z jakich powodów... ja też trafiłem najpierw do dwóch złych zanim trafiłem do dobrego ale się opłacało szukać. widzę moc w sobie, lubię ludzi nawet moich rodziców ;)
matka (p)Olka pisze…
Lubie ludzi, którzy lubia ludzi :-))))

Popularne posty