Miejsce w szeregu

Komentarze

Anonimowy pisze…
Ach te złote myśli naszej Oluni.
A skąd ta znajoma wie, że ten fachowiec jest rzeczywiście fachowcem a nie blagierem i pozorantem? Ciekawe czy to jest dla tej znajomej klucz postępowania również w przypadku wszelkich "autorytetów". Namnożyło nam się ich sporo, ostatnio.
Pretendujesz do tej roli? Krysia byłaby zachwycona.
Anonimowy pisze…
Co do pretendowania Autorki odsyłam do pierwszego posta na samym dole strony.

Halina Cecylia Więckowska-Domańska
matka (p)Olka pisze…
Boże... ludzie wstają z rańca i do razu siadają do mojego bloga... Niedziela przed ósmą... to na pewno spracowane i niewyspane młode matki...
Anonimowy pisze…
O ile "Krysia" z ostatniego zdania pierwszego wpisu to ja (a może mało skromna jestem w tym momencie?) to swój rozum mam, czytać potrafię (kiedyś się trochę kasy na oświatę wydawało!), komputer w opcji "wyszukiwarka" nie jest mi obcy, a i "malutkim rozumkiem" też się potrafię posłużyć. Tak więc, jak coś mi w "fachowcu" nie pasuje to go poprostu sprawdzam w taki czy inny sposób i wyciągam wnioski. I tym sposobem w ciągu mojego długiego życia (bo na "znajomą w średnim wieku" już się niestety nie łapię)owszem udało mi się zostać "naciętą" (w różnej formie) przez "blagierów i pozorantów", ale proporcjonalnie do wieku to mogę być z siebie dumna, że tych bolesnych przypadków (o różnym stopniu bolesności fizycznej i psychicznej)było stosunkowo mało. Poza tym nie dla wszystkich "autorytet" musi być taki sam. Jeden ma za "autorytet" papieża, inny Wałęsę, inny posłankę Senyszyn, jeszcze inny Dodę albo panią Zosię z mięsnego.
A co do mojego "zachwycania się" to też nie tak do końca. O ile w wielu sprawach czy poczynaniach postawa Oli podoba mi się, to nie zawsze np. zachwyca mnie forma wypowiedzi. Może to kwestia wieku! JA bym inaczej napisała,ale JA nie pretenduję do bycia "autorytetem" dla Oli. Swój rozum ma i wie co robi. A do mojego syna też mówiłam "ekstra jesteś" albo "ekstra cos zrobiłeś" i jakoś (szczęśliwie) na całkiem przyzwoitego młodzieńca udało się wychować, mimo że "za samotne matkie się zostawałam". Do formy przywiązywałam wagę, ale chyba do treści większą.(to tak w nawiązaniu do postów, od których ten blog się zaczął)
No to by mi się dostało od rana! Bo nie spię od 5.30! Dobrze,że nic nie napisałam;)Ja wprawdzie nie "młoda matka", ale spracowana i "niańka" (niestety:()a spać i tak nie mogę. Ale jak widać emocje wzbudzasz:):). "Dzień bez bloga Oli - dniem straconym"
Krysia
PS
Ola, ponieważ teraz moda na coraz to nowe partie to może założymy "partię (nie)normalnych matek". Ja jeszcze parę "zakręconych" z dziatwą w różnym wieku znam:):)
matka (p)Olka pisze…
Krysiu, post akurat nie o Tobie konkretnie. Ta pani w średnim wieku to starsza jest od Ciebie...
Ty też jesteś rewelacyjna. :-)

Ostatnio poznaliśmy panią 81-latkę i byliśmy w szoku. Zadbana, świadoma, na oko 65 lat. A ona po prostu jest aktywna całe życie, 56 lat pracowała. No rewelacja, mówię Ci! I Ty i ja mamy szansę na podobny stan. :-))))

Co do formy... cóż... i tak się najczęściej hamuję...

PS. Co do złośliwości nt. porannego wypisywania komentarzy - ja po prostu domyślam się kto to napisał :-)
Anonimowy pisze…
No to mnie pocieszyłaś:) Jak 81-latka jest w "średnim wieku" (nie żebym uważała, że "stara". Wiesz ile mój Tata ma lat i mimo, że leży to i tak "młodszy" od niektórych kolesi), to ja "młodzieniaszka":):).
Co do formy, to tak czasem myślę, że się hamujesz. Bo ja też się hamuję tu i ówdzie coś pisując:).
Co do pisywania o różnych porach, to co myślą moi znajomi, jak widzą maile ze środka nocy?:):)
Anonimowy pisze…
Nie podpisałam się pod poprzednim wpisem
Krysia
matka (p)Olka pisze…
Pewnie, że młodzieniaszka!

Ja też pisuję po nocach...Widać takim babkom jam my szkoda czasu na sen. ;-)
Anonimowy pisze…
też się pocieszam, że to taki powód bezsenności, a nie np. zmęczenie:)
Krysia
Anonimowy pisze…
Olu,
Napisałaś: Moja fascynacja jogą jest niezmienna, chociaż niektórzy zarzucają mi fałsz, bo "nie praktykuję". Ale joga to nie tylko wykonywanie asan...

Wyjaśnij czym dla Ciebie jest joga bez praktyki asan, bo Twój mąż, którego praktyka jest nieregularna (a po ostatnim warsztacie z nim myślę, że zerowa, bo to jak pokazuje pozycje jest śmiechu warte) mówi mi na zajęciach, że praktyka w pracowni ogranicza się do ćwiczeń fizycznych i nie ma tu miejsca na "duchowe dyrdymały".
matka (p)Olka pisze…
to, co się robi w pracowni to merytorycznie sprawa mojego męża. ja nie ćwiczę ani w pracowni ani w domu. moje podejście od jogi to moja sprawa, pracownia nie ma tu nic do rzeczy.
To, ze ktoś zakłada nogę na głowę jeszcze nie świadczy o jakości wykonywania pozycji. Ci najbardziej wygimnastykowani są najbardziej niechlujni bo nie rozumieją tego, co robią zaaferowani dmuchaniem swojego ego. Bartek skupia się na prostych ćwiczeniach wykonywanych z maksymalną precyzją i znajomością fizjologii ruchu. To, ze ktoś nazywa to, czego on uczy "warszawskim kątem" świadczy tylko o ignorancji i intelektualnej indolencji tego kogoś. za parę lat wszyscy ci "wyginający się" trafią na rehabilitację. Zresztą już trafiają. wiedz, ze nauczyciele (ci znani) jogi stają się (potajemnie) pacjentami fizjoterapeutów. A to skolioza a to zjechane ("operacyjne") kolana. To jest to do czego prowadzi "duchowa" joga Iyengara.

Mózg też warto ćwiczyć...

W pracowni odżegnujemy się od sekcjarstwa jakie zapanowało tu i ówdzie (ostatnio jak poczytałam co opowiadają na warsztatach niektórzy nauczyciele włos mi się zjeżył- straszne bzdety - chyba specjalnie tak skomplikowane, żeby maluczcy mieli poczucie, ze obcują z Mądrością. a tu dupa - prawdziwy geniusz objawia się prostocie). My się trzymamy od tego z daleka. Prawdziwa duchowa jakość sama do nas przychodzi w postaci wspaniałych Gości z czystym (i prostym) duchowym przekazem.
matka (p)Olka pisze…
Powtarzam, że kultywowanie przekonania, ze praktyka - regularna i zaawansowana - wszystko załatwia i jest najważniejsze w ocenie kompetencji nauczyciela jest naiwne. Wyślij kiedyś kogoś ze skomplikowanym problemem kręgosłupa do swojego wygimnastykowanego nauczyciela. Ciekawe co powie?...
To co sie dzieje, w jakim stanie ludzie Przychodzą ćwiczyć do nas "z miasta" woła o pomstę do nieba. W Stanach to już by było masę spraw sądowych założone za takie "obrażenia".
matka (p)Olka pisze…
Reasumując (bo się zapieniłam - uważam za szczyt czepianie się faktu "nieregularności" praktyki w obliczu Bartkowych dokonań):

1. joga w pracowni to joga bezpieczna, wg programu autorskiego mojego wybitnie utalentowanego małżonka (który REGULARNIE pomaga ludziom odzyskać zdrowie i sprawność - nawet w tzw. przypadkach nierokujących i operacyjnych)

2. pracownia to miejsce dla ludzi samodzielnie myślących, nie zależy nam tym aby ktoś się na nas "wieszał", tak samo jak nie zależy nam aby być dla kogoś autorytetem czy przewodnikiem duchowym

3. pracownia to miejsce dla NORMALNYCH ludzi - takich dla których świat nie kończy się na jodze.

Nasz "target" to osoby takie jak my. I one doceniają to co robimy, łącznie z planowanymi zmianami.
Anonimowy pisze…
Ola,

napisalas: Moja fascynacja jogą jest niezmienna....ale joga to nie tylko wykonywanie asan.

a mozesz podac czym Cie tak zafascynowla joga ?

Zdaje sie, ze propagujecie hatha joge -bazująca głównie na pozycjach ciała zwanych asana oraz na kontroli oddechu (pranajama).

wiec jesli fizyczne cwiczenia cie nie zafascynowaly, to co ? umyslu spokojnego nie masz, wiec tez nie medytujesz.
matka (p)Olka pisze…
zaczęło się od fascynacji ćwiczeniami i to nadal jest. nie mam po prostu czasu na ćwiczenie teraz. pracuję non stop i wolna chwilę wolę poświęcić dzieciom.
a umysł mam spokojny ale bardzo ruchliwy i akurat to mi kompletnie nie przeszkadza i nie zamierzam się otępiać w żaden sposób :-)
joga fascynuje mnie jako filozofia.
moje podejście od jogi i to, co robione jest w pracowni to różne rzeczy jakbyś nie doczytała.
w społeczeństwie kuleje czytanie ze zrozumieniem...
Anonimowy pisze…
to już naprawdę robi się śmieszne, mówisz że nie szufladkujesz a tu następna twoja "złota myśl", która pokazuje że właśnie tak robisz
"Ci najbardziej wygimnastykowani są najbardziej niechlujni bo nie rozumieją tego, co robią zaaferowani dmuchaniem swojego ego."
znów sobie wrzuciłaś wszystkich do jednego wora, żeby "wyjaśnić" czemu nie ćwiczysz

możesz wytłumaczyć tym mniej lotnym od ciebie, co w takim razie w chwili obecnej, oprócz prowadzenia pracowni masz wspólnego z jogą?
według ciebie "joga to nie tylko wykononywanie asan"
więc co jeszcze?

a to że cię nie znam osobiście nie przeszkadza mi, żeby mieć o tobie pewne zdanie, przeczytałam twojego bloga i umiem wyciągać wnioski

żeby nie było że tylko się czepiam;)
co do twojego męża to uważam, że jest świetnym fachowcem i akurat dla mnie, nie ma znaczenia czy praktykuje czy nie

si
matka (p)Olka pisze…
czytasz tak samo niechlujnie jak niektórzy ćwiczą... to wcale nie wyjaśniało dlaczego ja nie ćwiczę. ja nie ćwiczę bo nie mam czasu.

nie bardzo wiem skąd Ty wiesz, że mój mąż to świetny fachowiec... gdyby to było z autopsji to byśmy się znały
matka (p)Olka pisze…
zapewne uważasz, ze skoro przeczytałaś bloga (nieuważnie) to znasz mnie - ha, ha! znasz tylko to, co Twój mózg kreuje gdy czytasz to, co ja piszę. o mnie nie wiesz NIC. znowu się Pani zdawało...
matka (p)Olka pisze…
Si, to ty jesteś od tego tekstu o cudownych dzieciach i świetnym mężu (czy jakoś tak?). Jeżeli tak i mojego męża uważasz za fachowca nie znając mnie (za to znając moje zdjęcia na n-k) oznacza to tylko jedno - jesteś jego "koleżanką". Pewnie jakąś eks dziewczyną, która sobie w brodę pluje, ze się z nią nie ożenił tylko z taką "fałszywką". :-))) he, he.
Anonimowy pisze…
nie jestem tą od tego tekstu
byłam na zajęciach parę razy, ale nie uważam żebyśmy się znały
po prostu tego, że widziałyśmy się kilka razy w przelocie nie uważam za znajomość

he he ale się uczepiłaś tych zdjęć na n-k
to był tylko taki przykład na mentalność nastolatki

dziwne, że mój mózg w początkowej fazie czytanie "kreował" cię na fajną dziewczynę a z biegiem czasu zmienił zdanie (już się nie mogę doczekać jakiejś "z życia wziętej" teorii)

i to nie jest tak, że ja cię nie lubię, bo nie mam ku temu, żadnych powodów (niestety nie jestem byłą twojego męża;)), po prostu wypisujesz takie rzeczy, że mój mózg się buntuje

si
Anonimowy pisze…
dodam jeszcze, że pomimo tego, że dostrzegam w tobie dużo cech pozytywnych, zalet i siły charakteru w pewnej chwili twoja kreacja stała się "ciężkostrawna"

może jakbyś nie traktowała każdej krytyki jako atak, tylko chwilę się zastanowiła, to wyszłoby ci to na dobre

si
Anonimowy pisze…
Olu,
napisałaś, że "joga w pracowni to joga bezpieczna, wg programu autorskiego mojego wybitnie utalentowanego małżonka (który REGULARNIE pomaga ludziom odzyskać zdrowie i sprawność - nawet w tzw. przypadkach nierokujących i operacyjnych).

Po każdych zajęciach z Bartkiem czułam się rozbita psychicznie. Przestałam do niego przychodzić. Jestem psychologiem i uważam, że bezpieczna joga to taka, po której czuję radość a nie przygnębienie.
Moim zdaniem człowiek który ma zaburzenia psychiczne i jest nierówny emocjonalnie może sobie pisać książki i programy autorskie, ale nie powinien pracować z ludźmi.
matka (p)Olka pisze…
Zgadzam się z Tobą w 100%.

Ale jako psycholog wiesz też, że praca z ludźmi potrafi wypalać - w trakcie pojawiają się emocje, które trzeba umieć i mieć gdzie kanalizować. Kiedyś nie umiał i nie miał jak tego robić. Co nie znaczy że nadal tak jest. Rozwijamy się oboje.
Od dłuższego czasu obserwuję, że nastój wychodzącej z zajęć Bartka grupy jest bardzo dobry. I masa fajnych, normalnych ludzi chce chodzić na zajęcia właśnie do niego (i pewnie się zdziwisz ale cenią uśmiech, życzliwość i uwagę, jaką ma dla nich - nie sprowadza jogi do automatycznego wydawania "komend" tylko widzi ludzi z ich problemami).

Trafiłaś na gorszy moment po prostu. Każdy takie ma - nawet nauczyciele regularnie praktykujący. Nawet miły i uważany powszechnie za zrównoważonego facet kiedy zaczyna mieć problemy życiowe zaczyna sobie pozwalać na niezrównoważone zachowania (łącznie z chamskimi)... nie chciałam uwierzyć... a jednak.
matka (p)Olka pisze…
Do Si - podziwiam konsekwencję, z jaką wmawiasz mi fałsz, obłudę, mimikrę i co tam jeszcze. Mnie by się nie chciało tyle uwagi komuś nieznajomemu poświęcać. Dlatego pomyślałam, że to coś osobistego,np. mięta do Małżona.
Myśl o mnie co chcesz jeżeli czujesz się dzięki temu lepiej.
matka (p)Olka pisze…
A wracając do "zaburzeń" Bartka - etyka zawodu psychologa dopuszcza takie publiczne "diagnozy"??? Tym bardziej, że ocena stanu "pacjenta" nie opiera się na żadnych badaniach tylko na domniemaniach... Brrr. Nie dziwne, że po sesjach z niektórymi psychologami ludzie wychodzą rozbici i przygnębieni.
tomasz.palus pisze…
Etyka psychologa chyba nie ma w tym wypadku nic do rzeczy, bo Bartek nie był Anonima pacjentem. On(a) wspomniał(a) tylko o własnych odczuciach po zajęciach i domniemanej diagnozie dlaczego tak się czuła. Z mojego punktu widzenia Bartek bywa "trudny", ale każdy jest tylko człowiekiem...
matka (p)Olka pisze…
Co do zasady to masz rację. Może powinnam napisać "poczucie przyzwoitości" - człowieka i psychologa.
Kurde, to Ty chodzisz na zajęcia???

Popularne posty