Komu psychoterapia, komu?

Komentarze

Anonimowy pisze…
co za głupoty
matka (p)Olka pisze…
Cóż za lapidarna i trafna krytyka :-) Zaiste porażająca. Aż brak mi słów :P
ivo_na pisze…
Cię rozumiem :) Mnie też oskarżali o "niewrażliwość", ale udawanie wrażliwej i delikatnej "panienki z dobrego domu" męczy mnie ponad miarę. Nie oczekuję litowania się, a jak pojawia się problem, to trzeba go rozwiązać... tak po prostu, a nie zamęczać otoczenie. Z dzieckiem mam tak dobry kontakt, że ono mówi, że jestem nienormalna... bo z nią rozmawiam, wiekszośc matek tego nie robi
matka (p)Olka pisze…
:-)

te "wrażliwe" to niezłe jędze są... toksyczne jak cholera. wole już moją "niewrażliwość" ;-)
ivo_na pisze…
ja też.... :)
Anonimowy pisze…
Otóż to! Jak jest problem to trzeba go rozwiązać. Jak się ma problem z samodzielnym podejściem do sprawy, to od tego się ma bliższych i dalszych ludzi wokół żeby otworzyć usta i się zapytać. Ludzie naprawdę na paru rzeczach się znają i potrafią jednym krótkim zdaniem dać taką poradę, że najlepszy psycholog nie będzie tak potrafił.Tylko my chyba niestety często boimy się czy wstydzimy!! powiedzieć głośno co nas "boli". Kombinujemy, nie śpimy, denerwujemy się, "wywnętrzamy" nad bliskimi a za cholerę problem nie spada nam z głowy. Bo nie wypada, bo co ludzie pomyślą, bo to głupio, bo może to rak! (o tym jeszcze na "cyto..." zapodam, bo ten temat to dopiero mnie wkurza!).No poprostu jakaś paranoja. I tego samego uczymy w efekcie nasze dzieci. Że jakby co to dzieciaczyna nie przyjdzie podzielić się tematem (obojętne czego dotyczy) tylko szuka rozwiązań po kolorowych pisemkach, koleżeństwie (często jeszcze mniej rozsądnym niż ono samo), kombinuje i wpędza się w jeszcze gorsze problemy. Starsza kobieta już jestem, a ciągle nie mogę się z tym pogodzić, że tracimy tyle czasu na wyważanie otwartych drzwi, szarpiemy się i otoczenie zamiast rzucić temat i tyle. Ile razy było tak, że jak mi się udało wyciągnąć ze zbolałej (fizycznie czy psychicznie) koleżaneczki co ją gnębi, to okazywało się, że znam kogoś, albo jakiś telefonik albo mam inną wiedzę i problem rozwiązywał się w 7 minut. Nie żebym była alfa i omega we wszystkim, ale troche wiedzy się w życiu pobrało więc czemu się nie podzielić. Syn mój wprawdzie innej natury niż ja, zdecydowanie mniej wylewny, ale też Go nauczyłam, że jak potrzeba drugiemu pomoże, a jakby co to i do "starej matki" z "antypodów" napisze albo zaskypuje albo zadzwoni zapytać co robić. I to mnie cieszy:)) I jakoś, kurna, chyba bez psychologa Mu się uda przeżyć:);)
matka (p)Olka pisze…
Oj ludziska biedne. Tygodniowo poznaję ze 20 nowych osób. Ludzie łakną zainteresowania, ciepła, dobrego słowa. Nie trzeba być psychologiem żeby im to dać. Za darmo!!!
Anonimowy pisze…
Otóż to. Można dać innym, mozna cos dla siebie pozyskać. A prawdę mówiąc to teraz nawet czasem strach do psychologa pójść, bo sie może okazać, że to ona/on potrzebuja pomocy. Z własnych znajomości to znam niestety. I sama bym do osoby nie poszła i kogos bym nie posłała. Czasem mam takie wrażenie, że niektórzy ida na psychologię, żeby w podręcznikach albo na wykładach znaleźć sposób na własne problemy. Niby czasem łatwiej cudzy problem rozwiązać niz swój. Ale tak prawdę mówiąc, jakbym dziś trafiła na taką dwudziestoparo-trzydziestoletnią dziewuszkę co by mnie miała na nogi postawić z "życia" to właściwie co ona mogłaby mi o tym zyciu powiedzieć? A ja jej byc może trochę:)) Nie żebym zarozumiała była, ale taka jest nasza "psychologiczna" rzeczywistość
Krysia
Anonimowy pisze…
Chociaż często sie z Tobą zgadzam, to cały czas mam wrażenie, ze czytam to, co chciałabyś o sobie powiedzieć. I może te osiem dych co jakiś czas warto by było wydać!?
Zdradza Cię twoja niekonsekwencja. Człowiek pogodzony z sobą i wszechradosny tak nie ma! Mimo, że pewnie jest lepiej niż kilka lat temu (główne dzięki boskiemu mężowi i fantastycznym dzieciom). to wbrew temu co myślisz, nie jesteś pogodzona ze sobą i poukładana!
Na pierwszy rzut oka to widać, i trochę Cię szkoda.
Bez złośliwości.
Kasuj ten wpis, jeśli chcesz! :)
matka (p)Olka pisze…
960 zł miesięcznie na analizowanie tego, co mi siedzi pochowane w zakamarkach???? Nie stać mnie! Napisałam, ze chętnie bym poanalizowała - ZAWSZE chętnie dowiem się o sobie czegoś nowego, wykorzystam każda okazję żeby się "rozwinąć", nauczyć czegoś nowego, zmienić podejście. I to wszystko się dzieje!I to bez wydawania tych pieniędzy (według mnie astronomicznych!) Wszystko płynie, ja też. Zmieniam poglądy i uważam, że to jest jak najbardziej zdrowe. Żyję pełnią człowieczeństwa. Mam swoje wady, słabości, folguję swoim nałogom czasami. Ale zmieniam się, rozwijam. Na "poprawę" mam całe życie. Trudno, żebym po trzydziestce wiedziała już wszystko o życiu! To by oznaczało, ze czas umierać. :-) Szczęście ma różne barwy, można być szczęśliwym z wadami i słabościami. Bo to sprawia, ze jestem człowiekiem. Bardziej poukładanym niż wiele znanych mi rówieśniczek i pewnie mniej poukładanym niż wiele nieznanych. ;-)
Miło, ze się o mnie martwisz ale naprawdę niepotrzebnie. :-)

W nowym Zwierciadle jest fajny tekst Katarzyny Miller o szczęściu. Polecam!
matka (p)Olka pisze…
Aha, doczytałam o tym "boskim mężu". Sorry, mąż oczywiście miał wpływ na mój rozwój (tzn. związek z nim) ale nie taki jak Ci się wydaje... Najważniejsze jest często niewidoczne. Czasami to uczeń okazuje się nauczycielem...
Anonimowy pisze…
a te fantastyczne dzieciaki to też się nie ulęgły w kapuście...
Anonimowy pisze…
a ja lubie czytac te glupoty, bo mozna sie posmiac z lasi. Dawno nie spotkalam kogos takiego: ani ladny, ani madry ale mniemamnie wysokie o sobie, a jakze. Niedouczony architekt ;)
matka (p)Olka pisze…
z czego się można pośmiać, bo nie kumam co to "lasi"...

nie jest ładne co jest ładne tylko co się komu podoba żałosna, zakompleksiona, zazdrosna krowo :-)
matka (p)Olka pisze…
ja rozumiem, że Cię denerwuję :-) jak kiedyś miałam kompleksy też osoby zadowolone z siebie mnie maksymalnie wkurwiały... a Ty pewnie masz nudną pracę (albo nie pracujesz i nudzisz się w domu), masz męża który woli iść na mecz niż z Tobą na spacer (albo nie masz nikogo... co pewnie możliwe bo walisz teksty jak by Cię dawno nikt porządnie nie zadowolił), pierdzisz w stołek i szlag Cię trafia, ze są tacy co lubią życie a życie lubi ich...
czemu się tak nie lubisz? takie zmuszanie się do czytania głupot to jawna autoagresja. za co się tak krzywdzisz?
Anonimowy pisze…
Zastanawiam się, jaki był poziom innych blogów skoro twój zajął i tak dosyć wysoką pozycję.
Przez twoje odpowiedzi na komentarze czytelników przemawia jakieś straszne prostactwo i głoupota. Jeszcze nigdy nie odniosłaś się w pełni merytorycznie do krytycznych wobec Ciebie komentarzy jedynie atakujesz okropnymi epitetami. Ty chyba naprawdę masz jakiś problem ze sobą bo ten upust agresji jest wręcz niewiarygodny.
Z tego co piszesz, to cnoty własnej żeś tak nie broniła jak siebie przed prawdą o sobie.
A tak nawiasem, to wpadam tutaj poczytać, jak człowiek może być wewnętrznie zakłamany.
Pozdrowienia dla twoich wielbicieli.
ST
matka (p)Olka pisze…
Ty wiesz swoje ja wiem swoje. Każdy tu wyczytuje to, co chce wyczytać. A ja piszę na co mam ochotę i takie moje prawo. Kiedy ktoś mi "wymierza policzek", nastawiam drugi. Trzeciego nie mam. Nikt mnie anonimowo nie będzie obrażał na moim blogu. Ja mam przynajmniej na tyle odwagi, że puszczam te teksty (tak, niektóre agresywne) podpisując się nazwiskiem i twarzą. I nie uważam,żebym miała się czego wstydzić. Normalna reakcja u osoby z temperamentem.
Merytorycznie też odpowiadam - proponuję uważniej czytać (ja nieuważnie czytam komentarze więc rozumiem, że i w drugą stronę to działa).
G... wiesz o moim wnętrzu więc sobie daruj.
Anonimowy pisze…
twoje przemyślane wpisy i autokreacja w stylu "jestem fajna, bez kompleksów i z dystansem do do siebie" nijak się mają do twoich spontanicznych odpowiedzi na nieprzychylne komentarze
nie twierdzę, że masz przed nami się spowiadać i "otwierać trzewia" ale obawiam się, że na samej kreacji długo się "nie utrzymasz"

pozdrawiam
Anonimowy pisze…
Anonim powyzej trafil w same sedno.

Czytelnicy bloga wyczuwaja falsz autorki i stad tyle spiec w komentarzach. Autorce brakuje spojnosci wewnetrznej -zgodności słów z myślami i czynami. Aby zaskarbić sobie zaufanie, osoba musi być autentyczna. Gdy słowa i czyny pozostają w zgodzie, rezultaty są spójne.

pozdrawiam
matka (p)Olka pisze…
proponuje wziąc pod uwage to, że odczytywanie czyichs słów jest obarczone własnymi doświadczeniami, wyobrażeniami. zaufania i poczucia spójności nabiera się w kontakcie osobistym. wtedy większość komunikatu dociera do nas podświadomie - z języka ciała. pozwólcie, ze na temat mojej "spójności" będa się zatem wypowiadac osoby, które mnie znają... :-)

Popularne posty