Radosny stan...nieposiadania

To, nad czym jogini pracują nieraz całe życie ostro medytując, ja dostałam "na dzień dobry": mam łatwość nieprzywiązywania się do dóbr materialnych. Przedmioty nigdy nie były dla mnie ważne. Chciałam napisać wręcz, że nie ma rzeczy bez której posiadania nie wyobrażam sobie życia. Ale skłamałabym. Jest taki przedmiot. To... telefon komórkowy. (Co załatwia mi odpowiedź na typowe pytanie sezonu ogórkowego: "Co wziąłbyś ze sobą na bezludną wyspę?") Komórka to mój łącznik ze światem, urządzenie o wielu zastosowaniach (np. budzik czy latarka, pewnie sprawdziłaby się też jako wibrator ale tego nie próbowałam ;-) i dyskretna powiernica tajemnic... Poza telefonem nic specjalnie nie wzbudza mej żądzy posiadania. Markowe gadżety mi nie imponują, świetnie obchodzę się bez nich. Biżuteria nie doprowadza mnie do ślinotoku - wręcz przeciwnie. Samochodu nie posiadam (aczkolwiek prawo jazdy mam i warto byłoby go czasami użyć ;-), jak wiadomo własnego M też nie. Jeszcze gdyby było własne to fajnie byłoby je mieć. Ale M na kredyt jakoś mnie nie pociąga (chyba że małe i pod wynajem - to już inna rozmowa, bo to się nazywa "inwestycja"). Wykafelkowana za pieniądze banku łazienka może szybko stać się nieznośnym więzieniem. Dlatego nie marzę o niej. Nie łudzę się, że zapełnienie przestrzeni wokół zapełni mi wewnętrzną pustkę bo... nie mam wewnętrznej pustki. I to jest całe moje bogactwo. :-)

Komentarze

Popularne posty