Samotna matka do wzięcia

Na dzisiejszym uczuciowym rynku dominują "ruchomości wtórne". To nie te czasy, kiedy wspólnie dożywało się sędziwej starości. Dzisiaj albo się singluje aż końca tego singlowania nie widać, albo się rozwodzi. (Po wcześniejszych romantycznych zaślubinach - okupionych półrocznymi przygotowaniami - i wypasionym weselichu.) Przy okazji człowiek dopracowuje się - samodzielnie lub w parze - jakiegoś przychówku. Czysta biologia. Samolubne geny zrobią wszystko, żeby się powielić... Jako że dla zdrowia potomstwa najlepsze jest wymieszanie genów z osobnikiem maksymalnie odmiennym od nas - okazuje się szybko, iż po przyjemnej wymianie płynów ustrojowych, wspólne wychowywanie owoców płodności nastręcza pewnych trudności. A że nie tylko nasze geny są samolubne, w efekcie to, co kiedyś było pewnym kuriozum, dziś stało się nagminne - samotne (lub rozdzielne) rodzicielstwo. (Celowo nie piszę "macierzyństwo", żeby nie dyskredytować panów, których organicznie wręcz lubię a tych występujących w wersji "dobry ojciec" tudzież "ojciec samotny" cenię szczególnie.)
Szanse "kobiety z dzieckiem" (lub - nie daj Boże - z dziećmi) na nowy związek maleją. Przylepiona do niej progenitura zniechęca wielu potencjalnych wybranków. Często informacja o istnieniu tejże jest zatajana tak długo aż się da. W obawie że - poznawszy prawdę - ukochany czmychnie gdzie pieprz rośnie.
Tymczasem Panowie - nie wiecie, co odrzucacie! Taka kobieta "z drugiej ręki" (a często trzeciej czy czwartej ;-) ma wiele zalet!
Po pierwsze odpadają Wam wątpliwe uroki posiadania ciężarnej partnerki. Nie musicie wysłuchiwać jęków, znosić humorów, masować stóp czy gadać do napęczniałego brzucha. Odpada Wam też latanie do sklepu nocnego bladym świtem ("Mam taką ochotę na ogóreczki, Misiu...") i ekspresowe wyprawy do McDonalda po lody z polewą karmelową.
Po drugie dziecko odchowane to też skarb sam w sobie. Nie musieliście oglądać jego krwawych narodzin i wysłuchiwać nieziemskich wrzasków. Macie z głowy nieprzespane noce, kolki, nawały i widok plam z mleka na peniuarze ukochanej. Z takim odchowanym bąblem to już się i bawić można i pogadać.
Tak, Panowie, jak się dobrze zastanowicie to przyznacie, że taka wartość dodana do pani "z odzysku" to całkiem miły bonus od Losu...

Komentarze

tomasz.palus pisze…
ja tam nie miałbym nic naprzeciwko jakiejś dobrze zakonserwowanej mamie:)))

Popularne posty